Mały krok w sprawie kanalizacyjnej

Odsłony: 2049

{jcomments on}Mały krok w sprawie kanalizacyjnej

To nie był z pewnością taki krok, jaki postawił Neil Alden Armstrong w 1969 r. na Księżycu, i nie taki, jakiego spodziewali się mieszkańcy Gierałcic. Niemniej jednak jakiś krok w sprawie kanalizacyjnej został uczyniony. Będzie zmiana aneksów, a konkretnie ich uszczegółowienie. Z przykrością trzeba stwierdzić, że to dopiero trzecia instancja raczyła uznać prawa drugiej strony umowy do zamieszczenia w aneksie szczegółów dotyczących długości podłączenia, jego początku i końca, ilości studzienek kanalizacyjnych na posesji. Postulaty w tej sprawie kierowane do Zarządu Spółki „Wodociągi” czy Rady Nadzorczej pozostawały bez echa, choć nie było żadnych przeszkód, by zapisy te dawno już wprowadzić. Szczęśliwie sprawę rozstrzygnął burmistrz i dzięki temu przynajmniej w tej kwestii obeszło się bez interwencji czwartej instancji. Słynna ulotka, która doczekała się już tytułu „Oświadczenie woli” także zostanie dołączona do aneksów, choć nie jako ich integralna część. Jest to jednak pewne zabezpieczenie i gwarancja (wieczna jak w garnkach Zeptera) na wypadek, gdyby jedyna w naszej gminie interpretacja przyłącza kanalizacyjnego okazała się prawidłową. Upadł zaś pomysł, by wpłaty mieszkańców zaliczyć na poczet opłaty adiacenckiej.

 Problem różnic w interpretacji definicji przyłącza oczywiście nie został rozwiązany, ale jak się okazało nie ten problem jest tu najistotniejszy. Prawdziwym odkryciem jest fakt, że „Wodociągi” żadnej interpretacji definicji przyłącza kanalizacyjnego najwyraźniej nie posiadają, skoro odmówiły jej podania podczas spotkania. Jest to poniekąd trochę nie fair. Grupa społeczna gra w otwarte karty, powołuje się na konkretne dokumenty prawne: ustawę, decyzje UOKiK, wyroki sądu. W „Wodociągach” wszystko owiane jest mgłą tajemnicy, nie ma konkretów i do tej pory nie poczyniono wiele, by fakt ten zmienić. Spółka z uporem trwa przy swoim, wierząc, że przez zasiedzenie, zatwardziałość i praktykę uczyni zgodne z prawem to, co takim nie jest.

Weźmy dla przykładu stanowisko „Wodociągów” w sprawie przepompowni kanalizacyjnej. Ustawa określa jednoznacznie, że jest to urządzenie kanalizacyjne, a zatem jego koszty obciążają spółkę. W gminie Nysa, Grodków, Turawa nikt tego nie kwestionuje. Ale w Głuchołazach mamy do czynienia z bachtinowskim karnawałem – światem na opak! To, co oczywiste, jest nieoczywiste, i w drugą stronę- nieoczywiste jest oczywiste. A najgorsze w tym to, że nasz głuchołaski karnawał nie objawił się w literaturze, ale w gospodarce, i tak się zadomowił, że mało kto dostrzega absurdalność całej tej sytuacji. Widzimy go w przeróżnych odsłonach. Mieszkańcy Gierałcic  wystąpili na przykład z prośbą o zmianę, a właściwie o powrót do nazewnictwa użytego w aneksie nr 1. W pierwotnym dokumencie pojawiło się wyrażenie „przepompownia kanalizacyjna”, które następnie z niewyjaśnionych powodów zostało zastąpione przez  „przydomową pompownię”. Niestety z powodu absencji prezesa spółki nie udało się tego od razu na miejscu załatwić, ale strona społeczna nie zamierza rezygnować z tego postulatu.

Kolejna sprawa, która wyszła podczas spotkania w Urzędzie Miejskim, to fakt, że niebieska teczka z dokumentacją przekazana reprezentantom Gierałcic to tylko kopia dokumentów przygotowanych dla posła PO, Rajmunda Millera. O zgrozo! A tyle było radości z powodu otrzymania prezentu jedynego w swoim rodzaju. Czy coś zdoła pocieszyć obdarowanych po ujawnieniu tej drastycznej informacji? Chyba tylko to, że poprzednio poseł otrzymał pismo, które było kopią listu skierowanego do mieszkańców wsi ze zmienionym jedynie nagłówkiem.

A wracając do nieco poważniejszych spraw, trzeba przyznać, że „Wodociągi” oraz władze gminy okazały duże zadowolenie z faktu, że sprawa kanalizacji wsi została skierowana do UOKiK. Dzięki temu na pewno zdobędą obiektywną wiedzę o działalności spółki, co było podkreślane już wcześniej na zebraniach wiejskich, bo jak się domyślamy trudno im samym zdobyć się na taką autorefleksję. Zachęcamy zatem do zgłaszania wszelkich domniemanych nieprawidłowości do prezesa UOKiK, bo w ten sposób służymy nie tylko sobie, ale także tym, na których się skarżymy. Służmy zatem, każdy jak umie najlepiej.