Marne pół godziny

Odsłony: 2080

{jcomments on}Marne pół godziny

Tyle czasu pożałował przewodniczący  Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Głuchołazach przedstawicielom Stowarzyszenia Edukacyjnego „Przyjazna Szkoła” z Gierałcic, którzy przybyli na posiedzenie komisji i pragnęli zabrać głos w sprawie złożonej przez zarząd stowarzyszenia skargi. Pół godziny to rzeczywiście sporo czasu, biorąc pod uwagę fakt, że za udział w posiedzeniach komisji członkowie mają płacone i powinien być to czas jak najlepiej wykorzystany. Niestety, przewodniczący komisji zapomniał, że na to idą pieniądze gminne, żeby w razie potrzeby także zainteresowane osoby mogły wziąć udział w posiedzeniu, a nawet zabrać głos w sprawie. Mimo iż przedstawiciele stowarzyszenia z Gierałcic dzień wcześniej poinformowali o zamiarze pojawienia się na spotkaniu, ich przybycie prawie że wywołało zgorszenie. Najpierw łaskawie pozwolono im zająć miejsca, by po chwili poprosić o opuszczenie sali, bo nagle okazało się, że będzie analizowana inna skarga, której treści przewodniczący komisji postanowił nie upubliczniać. Nie pomógł argument, że obywatel ma prawo udziału w posiedzeniach komisji, poskutkowała dopiero prośba radnego, by zamienić kolejność rozpatrywanych spraw. Pomysł, choć z oporem, zastał zaakceptowany, przedstawiciele stowarzyszenia pozostali na sali, ale już na wstępie usłyszeli, że jeśli zabiorą głos, zajmą pół godziny i nic z tego nie wyniknie.

Takich złotych myśli usłyszeli goście, którzy w żaden sposób się nimi nie czuli, jeszcze dużo więcej. Była mowa o mieszaniu w głowach, jakichś tam interpretacjach, sprawie, która się rodzi i tworzy i braku osób merytorycznie odpowiedzialnych za temat. Cały zaś wywód przewodniczącego komisji zakończył się stwierdzeniem, że przybyłym osobom głosu nie udzieli, ale mogą one przedstawić swoje stanowisko na piśmie. Na szczęście na sali byli jeszcze inni radni, których interesowało, co mają do powiedzenia przybyli albo dostrzegli całą niestosowność sytuacji, więc wymogli na prowadzącym posiedzenie, by udzielił głosu przedstawicielom stowarzyszenia. Pięć minut – tyle dostał wiceprezes „Przyjaznej Szkoły” na przedstawienie swoich racji. Po odmierzeniu z aptekarską dokładnością darowanego czasu wypowiedź została przerwana, a przybyli goście musieli ustąpić z pola walki. Jakby tego było jeszcze mało, przewodniczący komisji ruszył ku nim z pretensjami o złośliwość, sam nie bacząc na to, jak się zachował w roli gospodarza przyjmującego gości.

Całe zdarzenie odsłoniło kulisy działania komisji rewizyjnej i powiadam, że lepiej było ich nie pokazywać, bo nie ma tam nic, co by mogło być jej chlubą. Oczywiście winą za zaistniałą sytuację nie obarczam członków komisji, bo wielu z nich pewnie też czuło zażenowanie obserwując to, co działo się na sali. Można mieć różne poglądy, można o nich dyskutować, ale nie można zapominać o szacunku dla drugiego człowieka, ignorować jego potrzeb i praw.  Nie przypuszczam, żeby wiceburmistrz Głuchołaz był wielbicielem członków stowarzyszenia edukacyjnego z Gierałcic, jednakże podczas opisywanego spotkania znalazł czas i miał chęć, by przywitać się z wszystkimi na sali. Zwykła ludzka życzliwość powinna zatem podpowiedzieć przewodniczącemu komisji, że przybyłych gości należy przedstawić radnym, poinformować krótko o porządku posiedzenia i najnormalniej w świecie spróbować porozmawiać z nimi o sprawie, z która przybyli. Okazywanie wyższości władzy tylko potwierdziło, niestety, jej małość i wzbudziło współczucie. Współczucie dla tych, którzy muszą wykonywać swoje zadania pod dyktaturą takiego zwierzchnika i współczucie dla niego samego, że nie jest w stanie udźwignąć władzy, jaką mu powierzono.